wtorek, lipca 12, 2011

Spalona

W sobotę zostałam u R byliśmy na zakupach pomagałam mu wybrać kolor farby ażeby mógł sobie motor pomalować. Wracamy do domu a on zabił mnie tekstem że mam ryjek różowy jak świnka i że on będzie motor naprawiać a ja mam się opalać, to wbiłam się w kostium i zaległam na ogrodzie słońce niemiłosiernie paliło. Więc R postanowił mnie schłodzić a że pod ręką miał wąż to mnie schłodził zimną wodą co bym się szybciej opaliła. pssss to mnie dopiero załatwił. Po przeżyciu szoku termicznego leżałam tak jak skwareczka na słoneczku nic nie zapowiadało katastrofy. Kilka razy zostałam schłodzona i tak siedziałam od 11 do 15.... 
Pózniej zrobiłam sobie przerwę a R zaciągnął mnie do malowania jakiś dupereli w motorze no to siedziałam na tym słoneczku. Wieczorem walłam browca i zaczęła się agonia ;)
Po zachodzie słońca moje oblicze przybrało niemiłosiernie czerwony kolor jak mnie mama R zobaczyła to się przeraziła mówi żebym okłady z maślanki robiła kurcze ciała tknąć się nie dało a jak piekło.... Z maślanki momentalnie się ser zrobił... 
o nocy nie wspomnę.... R się na amory zebrało a ha ha byście to widzieli zabierał się do mnie jak do jeża masakra. jak już znaleźliśmy sposób i było po R standardowo zasnął a ja miałam problem...
Zeszłam na dół było co prawda koło pierwszej ale mama R o tej porze nie śpi i oglądałyśmy TV do 3 i tak całą noc nie spałam,,,, 

2 komentarze:

myska pisze...

o rajuśku, współczuję poparzeń. Jak dobrze, że nie mam kiedy się opalać :)

Amelia pisze...

Jak nie masz kiedy czas się zawsze znajdzie