piątek, grudnia 30, 2011

śmieje się bo jestem szczęśliwa

A jak już chodzę po firmie i uśmiecham się jak głupi do sera to coś ze mną nie tak , bo ostatnio to jak chmura gradowa się przemieszczałam. Ale PSM minął święta minęły, postanowiłam nie zagłębiać i nie rozkładać na czynniki pierwsze wielu spraw, życie jest za piękne żeby je tracić na bezowocne rozmyślania. Tylko z Sylwestrem trochę nie po mojej myśli , ale to da się odbić. A najlepsze to jest to że obudziłam się w nocy chyba ok 4 i byłam jakaś taka dziwnie spokojna , było mi tak dobrze w ciepłym łóżku jak nigdy.
Moje noworoczne postanowienie
-nigdy więcej użalania się nad sobą never
-nigdy więcej papierosów
- nigdy więcej przejmowania się moją rodzicielką
- żadnych wyrzutów sumienia
- eee może zrobię magistra ;)
- nie będę obcinać włosów
- pojadę w końcu na wakacje
- nie będę jeść słodyczy (o zgrozo)
- zrobię coś szalonego
i najważniejsze będę żyć tak jak zawsze tego chciałam , nie tak jak narzucają mi to inni
Amen

wtorek, grudnia 27, 2011

I po świętach

A jak to szybko nam zleciało , spokojne były  tegoroczne święta w rodzinie w  ciszy i spokoju bez tłumu gości i niepotrzebnych stresów . R przyjechał w wigilię z prezentem zrobiłam mu kawę i pojechał i z tym związkiem to by było na tyle on chce coś naprawiać żebym mu dała szanse , powiedziałam że nie widzę przyszłości dla tego związku. Zresztą moja starsza trzyma rękę na pulsie co mnie bardzo denerwuje ale powinnam się przyzwyczaić na tyle ją znam w końcu to moja matka. Ale dajemy z ojcem radę dobrze , że on potrafi ją do porządku przywołac żeby przystopowała z marudzeniem. Życie życie , ale cóż wolne miałam dziś mieć ale nie przeszło wiadomo szef poświateczny , więc muszę to wszystko ogarnąć  ;)

środa, grudnia 21, 2011

karpia trzeba zabić

Karpia zabić trzeba humanitarnie co by się za długo męczyć skubany nie musiał, a więc wczoraj dokonałam na nim morderstwa na dodatek musiałam go z podłogi zbierać aż taką miał wolę życia .

Choinka dziś zostanie ubrana , pokój nowy już skończony łącznie z instalacją sprzętu tv , bigos dusi się wolno na ogniu , prezenty zapakowane w szafie, ukryte głęboko.

A ja tęsknie, za miłością za uczuciem ciepła na sercu , spokojem ciszą. Nie będę sama ale samotna , nie tak wyobrażałam sobie te święta , to życie...
Nic nie idzie zaplanować , wiem ale wybory jakich dokonałam dotychczas mają na to jak jest teraz. Wiem , że potrzeba czasu , że wszystko się ułoży tylko kiedy? Nie mam ochoty patrzeć jak życie przelatuje mi przez palce a mam takie wrażenie . Musze coś zrobić żeby to zmienić , nie będę siedzieć bezczynnie na dupie bo to na nic się nie zda. Najtrudniej zrobić pierwszy krok
Życie najbardziej daje w dupę w najmniej oczekiwanym momencie

czwartek, grudnia 15, 2011

Po prostu sobie nie radzę z tym wszystkim . A było już tak dobrze zajęłam się przeprowadzką nie myślałam aż do wczoraj . Uświadomiłam sobie , że moja mama nie wie jeszcze nic o R, ja nie wspominałam a ona myśli , że jest wszystko w porządku i że będzie u nas na święta po prostu nie umiem jej powiedzieć całej prawdy . Wstydzę się zresztą ona i tak nie wiedziała jaki jest  , dla niej był normalny miły i sympatyczny. 
Miała gdzieś jego numer w telefonie i wczoraj do niego zadzwoniła. Ja mam z nim kontakt owszem ale raczej chłodny wiadomo że mu się na szyję nie rzucę , ale z jego zachowania wynika że chciałby to naprawić a mnie serce krwawi , krwawiło do dziś. Pies nasz wspólny zachorował , miał być mój ale dopiero jak już na dobre się przeprowadzę. R dzwonił do mnie się skonsultować co robimy z psem ma najprawdopodobniej zapalenie ucha i trzeba do weterynarza, no to powiedziałam , że jestem bez grosza , nie kłamałam . Po remoncie jestem kompletnie spłukana. Nie miałam nawet tych żałosnych 40 zł na wizytę u weterynarza ale przekonałam szefa żeby dziś dał mi już wypłatę z R się umówiłam, żeby przyszedł do mnie to mu dam i niech idzie do tego weterynarza. Ale... no to byłoby za piękne jak by wreszcie zrobił coś jak należy. Zadzwonił dziś do mnie rano i zaczyna o jakiś maściach opowiadać i cuda wianki , nie mogłam gadać więc mówię przyjdź po te 4 dychy i pasuje, a on że nie 4 tylko już 7 bo coś tam coś tam większe opakowanie czy coś no to mnie dopadł wkurw, że nie dość ,że płacę za całość to jeszcze stawka ciągle rośnie , nie wiem czy za zwłokę czy chce więcej piwa wychlać bo nie ufam mu . Powiedziałam że sama to po robocie załatwię zmuszę się do pójścia tam i się rozłączyłam. Po 10 minutach dzwoni , że sobie nie życzy żebym dzwoniła i żeby moja matka dzwoniła jak skąpie na psa itd itp.... no ja nie mogę... rozłączyłam się co innego miałam zrobić już nie chcę mi się z nim kłócić bo to i tak do niczego nie prowadziło nigdy moje racje się nie liczyły

Zostaje starcie z moją mamą chyba po prostu jej powiem, że było i się skończyło jak wszystko w życiu bez żadnych tłumaczeń , nie muszę się przecież tłumaczyć nikomu 

sobota, grudnia 03, 2011

Magia Świąt

Byłam wczoraj na zakupach, już powoli zaczynam się rozglądać za prezentami . Niby wszystko ok atmosfera robi się świąteczna , ale ja jakoś nie czuję tych świąt .Dorosłam? nie wiem. Przecież jeszcze kilka lat wstecz cieszyłam się jak głupi z bateryjki że choinkę z tatą ubiorę , ze ktoś podrzuci prezenty pod choinkę , że tłumy ludzi przez dom przelecą. A teraz to wszystko się po prostu jakoś rozmyło , każdy siedzi w święta w domu nikt za bardzo nikogo nie odwiedza, bo każdy na swoim. Zapach mandarynek nie pociąga jak kiedyś, przygotowania nie dają już tyle radości. Chciałabym to zmienić ale czy da radę ?

Pamiętam jak byłam dzieckiem to jedyną traumę z tego wszystkiego to wywoływał u mnie Św Mikołaj , Gwiazdor jak to się u nas mówi. Miałam może z 5 lat jak u nas na podwórku wszystkie okoliczne Gwiazdory sobie zrobiły zlot dopadły moje siostry i zlały im dupsko i od tego czasu na dzwięk dzwonka stawałam na baczność i robiłam się blada jak ściana , a wigilia to nie był dla mnie miły czas jadłam ją szybko i szłam się położyć przerażała mnie myśl spotkania z panem Gwiazdorem do tego stopnia, że gorączki dostawałam wrrr.. jecze jak sobie pomyślę to strach pozostaje 

czwartek, grudnia 01, 2011

gdzie jest mój klucz czyli jak nie mogłam trafić do domu

To się porobiło , wczoraj w firmie jak byśmy nie obchodzili Andrzejek to by było coś nie halo , a więc około południa prezes oświadczył , że coś z tym faktem należy zrobić . Zaopatrzyliśmy się w potrzebne środki i zaczęliśmy świętować wszystko było w jak największym porządku poza tym że własnie odkryłam , że spierniczyłam parę zamówień pod wpływem chwili (alkoholowej) . I poznałam suuuuper faceta , przez moje krótkie burzliwe życie chyba nie spotkałam tak błyskotliwej osoby ;) tylko że ja mam to do siebie , ze pod wpływem wysokoprocentowych trunków pieprze nie po kolei i się plącze he he ale rozmowa była bardzo przyjemna i pozostaje cicha nadzieja na więcej, bo jak już się na coś zdecyduje to nie ma że boli oj co to to nie.
Ale wracając do imprezy o 15 pojawiła się chęć zjedzenia czegoś bo jak pić na pusty żołądek więc się firmę zamkło i poleciało na koszt pracodawcy na obiad który był zbawienny w skutkach , znaczy że mogło się pić dalej ;) i pech chciał że szefa małżonka poszukiwała co by go zabić ze się nachlał i impreza dobiegała końca buuuu ;( ale moja przyjaciółka uratowała mój niedopity organizm zadzwoniła ze zaraz jest na miejscu wraca ze szkoły i czy bym nie miała ochoty bo ona musi ;) no jak mus to mus . Zatem się przeniosłyśmy do kameralnej knajpki racząc się wsciekłymi psami i wylewając wszystką żółć z wątroby. Zrobiło się późno zatem pognałyśmy gdzieś w kierunku pks co by do domu trafić nie wiem jakim cudem tam dotarłyśmy tak zawiane ale chyba opatrzność nad nami czuwała . Na miejscu trzeba było się rozejść do domów ale panna A przypomniała sobie że ma ćwiarteczkę cytrynóweczki na gorszy czas no to dawaj , dobrze że ciemno było bo jak miejscowa społeczność by nas przyuważyła to była by plama na naszym wiejskim honorze .
Idę do domu stoję przed drzwiami nerwowo szukam klucza iiii klops aaaaa nie mam klucza o fuck nie wiedziałam czy zgubiłam czy jak a okazało się że siostry nie ma na chacie i nie miałam pojęcia gdzie się znów szlaja i nie było opcji żeby jej poszukać w takim stanie . Pies chyba wyczuł o co chodzi bo zaraz schował się do budy, a to menda nie miał widocznie ochoty mnie przenocować . Usiadłam na schody i co i czekam na boskie zmiłowanie . Po pół godziny moje modły zostały wysłuchane i przypomniało mi się że moją mądra siostra czasem nie zamyka okna od swojego pokoju i wystarczy je pchnąć i się wtelepać do środka całe szczęście że to na parterze. Zdjęłam płaszcz i wbijam się na ogród musze pokonać krzaczory malin w które pięknie się wrąbałam bo nich zapomniałam ale jak już doszłam do tego okna i je mocniej pchnęłam to było otwarte !!!!! Zwinnie niczym lisica wczołgałam się do domu i poczułam dziką radość. Pominę fakt że jak zobaczyłam się w lustrze to wyglądałam jak pierwszorzędny menel od tych malin ;)

wtorek, listopada 29, 2011

Światła , kamera , Akcja

No jak wspominałam R pojechał do mnie , jak skończyłam pracę to z prędkością światła do domu dotarłam , wchodzę na podwórze siedzi na schodach bo siostry nie było a klucza nie miał. I się zaczęło kochanie kotku , ja ja cię kocham jak ja tęskniłem i inne dupy maślenie . Ogarnął mnie taki wkurw , że straciłam panowanie nad sobą a , że jestem osobą z natury bardzo dynamiczną w sytuacjach nerwowych chwyciłam to miałam najbliżej , czyli grabie i oznajmiłam że cały z tego nie wyjdzie. Komiczna sytuacja , wiem. Ale kompletnie nie wiedziałam jak mam się go pozbyć, w jego przypadku prośba nie działa. Ale chyba się wystraszył bo oznajmił że musi ze mną poważnie porozmawiać bo tak dalej być nie może. Owszem powiedziałam dlatego teraz raczysz opuścić ten dom i więcej nie wracać . Nie mam pojęcia skąd wzięłam w sobie tyle odwagi , ale zrobiłam to w końcu po przeszło 3 latach... Wiem będzie się to za mną ciągnąć jakiś czas ...
Dam radę ;)

bo burzy zawsze świeci słońce

poniedziałek, listopada 28, 2011

głupia !!!!!!!!!!!!

Boże jak ja jestem głupa !!! większej idiotki chyba nie ma kurwa jasna R był dziś u mnie żebym mu 50 zł dała bo pies matce zeżarl jakieś papcie i wycieraczkę , i że musi odkupić bo ją wyrzuci a co do psa to jak pokój będzie gotowy to biorę ją do siebie więc dałam a ten palant chodzący się najebał ja pierdole nie raz już miałam nauczkę , zrobiłam tak bo wciaż mam nadzieję że on sie zmieni !!!!!!!!!! a to nie prawda dlaczego ja mam wciaż nadzieje a na domiar złego on własnie pojechał do mnie do domu okręcił mojego szwagra i się z nim zabrał ;(

Poniedziałek

Tak zgadza się mamy poniedziałek , tak siedziałam cały weekend sama w domu. Złośliwość rzeczy martwych , koleżance samochód padł także wycieczka nie doszła do skutku.
Sobota godz. 8.00 moja rodzicielka stwierdziła że za długo śpię zatem gdy nie odbierałam komórki napierniczała na stacjonarny i się pyta czy w pracy jestem (jakbym była to bym raczej odebrała) , zwlekłam się z łózka poszłam do sklepu po śniadanie wróciłam zjadłam wypiłam kawę i ogarnęła mnie taka mega depresja. Nie wiedziałam co mam z sobą począć przeważnie to robię dobrą minę do złej gry i lecę potruć trochę bratowej. Ale z nią to ostatnio nie mam dobrych stosunków , jest chyba zazdrosna że skończyłam prawie remont u starszych w mieszkaniu remont mojej połowy domu w sumie na razie pokój ale jak nazbieram funduszy to może i więcej. No halo chyba mam prawo i nie mam zamiaru patrzeć na jej obrażone oblicze, do wszystkiego sama doszłam bo mi się chciało, a teraz no już mi się nie chcę. Wiem że to chwilowe ale nie nawidzę takiego stanu rzeczy.
Już się zaczynają pytania gdzie R się podział bo dawno go widać nie było , to ludzkie gadanie . Kiedyś gdzieś wyjadę powiem starszym że nie mają się martwic i zniknę może na stałe może na jakiś czas. Czego boje się w życiu... Paradoksalnie chyba zmian

środa, listopada 23, 2011

szukanie nowego sensu

A tak to już jest , że trzeba mieć w życiu jakiś cel. I ja własnie tego celu szukam , może zmienię pracę albo zacznę robić coś pożytecznego, przed poznaniem R to nie mozna mnie było złapać w domu zawsze w 100 miejscach na raz , a teraz chyba się trochę wypaliłam , brak zapału i jakiejś inicjatywy . Tyle bym chciała ale nie wiem jak się za to zabrać, niech mnie ktoś w dupę kopnie bo zaczynam kurde tęsknić za R chociaż mi tyle złego wyrządził ...

poniedziałek, listopada 21, 2011

ludzie są naprawdę dziwni

poszłam przed chwilą zabrać swoje ciuchy od R bo rzekomo jakieś tam zostały a ja w końcu się do niego dodzwoniłam wchodzę  i co zastaję... R pucuje chatę na błysk, pytam gdzie matka a on ,że siedzi już 2 dni w sypialni i się do nikogo nie odzywa schodzi coś zjeść i wraca i ani do ojca ani do córki o R nie wspomnę . Ha ha    trochę za pózno na przemyślenia dziwna ta rodzina i się cieszę że z niej zrezygnowałam i to bardzoooo R próbował coś tłumaczyć nie wiem po co. Boli jeszcze długo boleć będzie , daję rade muszę zacząć od nowa. fajnie zaczynać od nowa ;)

czwartek, listopada 17, 2011

...

COŚ SIĘ STAŁO od rana próbuję się skontaktować z jego matką albo siostrą  i nic telefonu nie odbierają a ani mojego ani innych sms bez odpowiedzi a w domu zawsze ktoś jest więc nie ma powodu żeby nie odbierać stacjonarki  to wszystko jest po prostu chore !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

nie radzę sobię

Kompletnie nie ogarniam sytuacji wczoraj jeszcze mi pisał że przyjdzie do mnie do pracy bo wiszę mu kasę na początku się nie zgodziłam ale pózniej napisałam mu że spotkamy się po pracy na mieście , nie przyszedł telefon miał wyłączony. Wróciłam do domu i po chwili telefon od jego siostry , czy jest u mnie wyszedł po południu i nie wrócił a to było już koło 20 myśleli że jest u mnie , nie poinformował nikogo że skończył ze mną , całą noc się bałam , że pojechał do niej . Mógł przecież sprzedać telefon i jechać bo kasy nie ma nie pracuje dlatego się zdziwiłam że nie przyszedł po to co mu się należy to nie w jego stylu , telefon jego ciągle milczy , mam dość jestem wyczerpana psychicznie i jescze żadnych informacji od niego z domu paranoja, albo matka nie chce albo coś się stało, ale jakby coś się stało to chyba dali by mi znać. Przepraszam musiałam to z siebie wyrzucić

środa, listopada 09, 2011

Pobito mnie

Ciężko pisać... idę wczoraj do domu po drodze sprawdzam pocztę i wylazł, brat mojej mamy i zaczął mi po prostu ubliżać , że on nie może podobno patrzeć jak moja siostra nie ma kurwa na chleb a ja chodzę pijana ciągle i jej się do życia podobno nie dokładam no nie wytrzymałam i powiedziałam co o nim myślę , że sam żyje z pensji córki a co ja mam z siostrą niech się nie wpierdala. Później mi na R ruszył więc zaczełam się z debilem kłócić nie wytrzymałam jak mi powiedział , że rozmawiał z moim bratem i że mnie wypierdolą z chaty, powiedziałam "zejdz mi z oczu stary chuju " on podszedł i jak nigdy nic zaczął mnie bić że żadna suka nie będzie mu mówić co on ma robić. Nie broniłam się nie miałabym z nim szans , a ciotka nawet nie wyszła pomóc a sam cham po pijanemu ją tłucze. Jak odszedł zadzwoniłam do ojca powiedział że zaraz przyjedzie i zadzwoniłam do R i do siostry tej co z nią mieszkam. Przyszła i stwierdziła że nie miałam się wogóle do niego odzywać, taaa jasne weź się nie odezwij , no niestety nie jestem taka żeby ktoś mnie obrażał bezpodstawnie. A to wszystko dzięki niej także pewno się wystraszyła bo nigdzie teraz nie pracuje do stycznia ma zasiłek łazi do nich i pierdoli , że pójdzie pod most a oni se reszte dopowiedzieli że pewno muszę nie dawać kasy. Tylko nie wpadli na to , że z zasilku nie opłaciła by rachunków i się wyżywiła i jeszcze miała kasę na duperele no ja pierdole. Sytuacja wygląda tak że to ja kupuje jedzenie ZAWSZE załatwiam opał na całą zimę i płace za telefon jej zostaje prąd i woda i nigdy nie robiła żadnych ale to żadnych pretensji. Także nie rozumiem po co się ten palant wtrąca. R przyjechał zadzwonił do huja a ten go jeszcze postraszył że jak ma problem to ma przyjść no to poszedł , a ten kretyn się zamknął w chacie i ciotkę na rozmowę wypuścił i to jeszcze przez drzwi , że R ma odejść bo on ma słabe serce , no jak mnie lał to nie miał słabego , że po policje zadzwonią mogli zadzwonić ja bym była za ;) R przyszedł pojawił się tato jego też nie wpuscili jeszcze wyzwali jak mu nie wstyd za taką sukę jak ja . No paranoja totalna , nie zostawię tak tego, nie odpuszczę bo każdy mu odpuszcza . Nie ze mną takie akcje

wtorek, listopada 08, 2011

Zabili Hankę... mam depresje ;(

No popadłam w dziki ryk jak wczoraj obejrzałam sobie M jak Miłość , miałam nadzieję , że jakoś bardziej tragicznie przedstawią śmierć Hanki , a ta po prostu wjechała w kartony ;d;d a dziś polewkę ma masa portali "uwaga na szaleńcze kartony , zabijają..."

poniedziałek, listopada 07, 2011

Poniedziałek czas zacząć

R się lekko zdenerwował moim stanem z piątku ale jakoś przeżyłam ten fakt. Za to obudził mnie o 5 rano w niedzielę na kacu i musiałam towarzyszyć jemu i psu w spacerze do lasu super perspektywa. Wróciłam i już chciałam do wyra się wpakować ale usłyszałam a może napijemy sie herbatki malinowej i jakieś śniadanie. No to śniadanie poszłam robić. Później obiad... Upiekłam nawet taki placek krówka się nazywa ;) Chyba pierwszy raz w życiu coś upiekłam tak dobrego. I jak zwykle nie odpoczęłam bo R po obiedzie wymyślił spacer z psem bo się musi wybiegać

piątek, listopada 04, 2011

taka praca to mi pasuje

siedzę w pracy i mamy popijawę ha ha , taki work to ja rozumiem , kolega ma imieniny i szef imprezę niespodziankę zorganizował , R czeka z obiadem ha ha aaaa niech czeka chociaż ja raz przyjdę pijana świat się nie skończy od razu , zatem za wasze zdrowie ;)

środa, listopada 02, 2011

o korbolach i wszystkich świętych

Pobawiłam się w halloween i se dynie wydłubałam po raz pierwszy w życiu , chciałam żeby super wyszło to mi zajęło może z godzinkę. Postawiłam sobie potem na oknie i cieszyło moje oko od niedzieli w poniedziałek poszłam jeszcze po 2 następne korbole (tak się u mnie mówi) i cała rodzinka w komplecie. 
A wczoraj to mnie moja starsza ostro zdenerwowała . Wiadomo wszystkich świętych , tylko że ja nie miałam czym jechać na cmentarz 5 km auto kaput zatem siedziałam z R w domu robiąc kurę z rożna i oglądając Anastazję. A tu wieczorem starsza dzwoni i pyta co ja robię tak ważnego że nie przyjechałam na mszę... że jak to wyglądało , że wszyscy byli i sru takie tam. Dobrze wiesz mówię do niej, że nie miałam czym jechać . , w dzisiejszych czasach to nie żaden problem , usłyszałam . Potem puściłam jej wiązankę że mnie na taksówkę nie stać a mój brat jak mam mnie gdzieś podrzucić to jest droższy niż taksa. Rzuciła mi słuchawka. Podejrzewam że kochana cioteczka coś jej musiała nagadać , że mnie nie ma , chyba dawno nie słyszała swojego krzyku kobieta... he he he.
A ja w poniedziałek umówiłam się z psiapsióła na moczenie mordy ;) R miał zostać u siebie , więc po prostu wróciłam do dom i poszłam od razu do niej . Asnajebałam ;) w sumie to powrotu do domu nie pamiętam a mam jakieś z 1600 m spory dystans he he jak na kogoś pijanego. Wchodzę na podwórko a tu R siedzi na schodach... podobno otworzyłam mu drzwi poszłam się wyrzygać i poszłam spać ;) Tak mi przynajmniej powiedział, a przyjechał wieczorem bo następnego dnia nie miał by po prostu czym jechać , dzwonił ale miałam wyłączony telefon a nie mówiłam gdzie idę ;) ale miałam z niego ubaw na drugi dzień a on się obraził że jestem nieodpowiedzialna. Ja się tam winna nie czuję ;p

czwartek, października 27, 2011

po wszystkim

Byłam wczoraj na pogrzebie. R poszedł ze mną nie stawiał żadnych oporów , widok babci w trumnie prześladował mnie całą noc, moja ciocia nawet rano dzień po śmierci złapała się na tym że szykowała babci śniadanie.
Stwierdzam że z rodziną to najlepiej wygląda się na zdjęciach. Na pogrzebie wszyscy płakali a na stypie humorki jakoś z lekka rozrywkowe im dopisywały, brakowała tylko alkoholu. I były widoczne 2 obozy. Jeden to moi rodzice z dziećmi ( była nas piątka) i ich rodzinami , taty brat i przyjaciele , a drugi siostra mojej mamy (to była babcia ze strony mamy) , brat i rodzina mamy . Były 2 rzędy stołów i wszyscy trzymali się swoich. Dziwne jak dla mnie. Każdy gadał między sobą. Mój kuzyn nawet sie do mnie nie odezwał bo po co. Pewno dlatego , że było mu wstyd , kiedyś z R musieliśmy go ratować bo leżał pijany pod dyskoteką, zaprowadziliśmy go do domu i po sprawie. Cioteczka przemilczała wszystko a R swego czasu się baaardzo czepiała , może dlatego że pracował w barze gdzie codziennie przesiadywał mój wujaszek upijając się . Kurde jak to mnie wkurza , że u siebie nie widzą a innym będą wypominać ehhh.
Jedyna dobra strona tego wszystkiego to , że się trochę obkupiłam. Buty płaszcz spodnie... No jak rodzina się zbiera to trzeba wyglądać , bo jeszcze Cię obgadają za plecami. A dziś znów w pracy... miałam mieć weekend i dupa blada w poniedziałek do pracy psss

wtorek, października 25, 2011

I co ja mam zrobić

Wczoraj zmarła moja babcia, spodziewaliśmy się tego nie była już młoda miała 89 lat ale przywiązanie do kogoś kto był z Tobą od zawsze pozostaje. I ta pustka że wchodzisz do pokoju a jej już po prostu nie ma. Nie zagada do Ciebie , nie opierniczy że plecy masz odkryte , nie powspomina jak byłeś małym bąblem. Pożegnałam się z nią jak jeszcze była w domu nie zdążyłam za życia , ale zrobiłam to po śmierci . Niby chciałam ją zapamiętać taką jaka była, ale tata mnie przekonał , bałam się też po prostu , zawsze bałam się zmarłych , ale to była moja babcia nie miałam się czego bać. Podeszłam,,, widziałam ją zaledwie 2 dni wcześniej zmieniła się nie do poznania , nie ten człowiek. Do końca była świadoma jeszcze chwilę przed śmiercią jadła. Życie jest ulotne za bardzo.

A problem mam z R bo nie chce iść na pogrzeb , nie wiem co on sobie wyobraża . Znał moją babcie bardzo dobrze często tam ze mną chodził, chociaż  żeby sobie posiedzieć i powspominać. A teraz nie mam pojęcia co mu odbiło. Stwierdził , że nie ma w co się ubrać , ale jego matka mówi , że to nie jest problem może mu kase pożyczyć i niech kupi sobie skoro to taki problem. Ale zdaje mi się , że to ona go namawia żeby nie szedł . Skoro twierdzi , że ja to nie jestem dla niech żadna rodzina tylko ktoś obcy to pewno chcę , żeby i on za bardzo z moją rodziną się nie spoufalał , dziwna jest naprawdę dziwna. Postanowiłam postawić sprawę na ostrzu noża zaangażować moja mamuśkę , i dać mu ultimatum. No bez przesady w takim momencie nie mam zamiaru być sama. 2 lata temu umarł wujek R widziałam go raptem kilka razy ale na pogrzeb poszłam.

czwartek, października 20, 2011

PRZYJACIELE

Znały się ponad 16 lat. Na drodze ich przyjaźni od dzieciństwa zawsze ktoś stawał. Albo zazdrosna koleżanka z podstawówki , albo odmienny status społeczny, który nie pozwalał spędzać im razem wakacji. Spotykały się po kryjomu przed tą trzecią . której się bały i szczerze nienawidziły , zawsze w strachu , że ktoś je zobaczy i doniesie. Ale te chwile byłe dla nich najlepszym z możliwych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Sytuacja się zmieniła dopiero w szkole średniej , ta trzecia poszła do innej jej zdaniem lepszej szkoły , która na dodatek mieściła się nie w tym samym mieście. Wtedy poczuły co to znaczy prawdziwa przyjaźń. Od zawsze chciały siedzieć w ławce razem , teraz marzenia zaczęły się spełniać. Wspierały się na wzajem w nowym środowisku poznawały nowych ludzi i nareszcie poczuły , że ich przyjaźni nic już nie zagrozi. Myliły się ... Jedna zawsze była gorsza w nauce , ale radziła sobie w liceum , raz lepiej raz gorzej. Jednak nie dała rady z matematyki. Czekał ją egzamin poprawkowy w sierpniu, nie zdała do klasy maturalnej. Ich świat się zawalił. Jakby ktoś ciągle robił im na złość. Przecież miały wspólne plany studia i w ogóle. Nie miały pretensji do siebie ,że jedna nie zdała. Jakoś to będzie , twierdziły...  Jednak nie miały już tak wiele wspólnego dotąd zawsze w tej samej klasie łączyły je wspólne cele i problemy. Pomimo tego dalej nie miały przed sobą tajemnic i gdy tylko było to możliwe spędzały czas razem , wspierały się. Jednak przyszedł czas , że ta jedna musiała opuścić szkołę i przenieść się hen daleko na studia. Na początku było im ciężko, z biegiem czasu przyzwyczaiły się do sytuacji pocieszający był fakt , że mieszkały przecież w jednej miejscowości . Ale ich drogi zaczęły powili się rozchodzić . Życie na studiach wygląda całkiem inaczej niż w liceum przyjaciółka miała się uczyć a nie spotykać z tą co została w liceum. Z kolei ta z liceum wciągnęła się w życie samorządu szkolnego nie myśląc o maturze. Nie widywały się po 2 , 3 miesiące jednak jak już udało im się spotkać gadały jak najęte jakby w ogóle się nic nie zmieniło , zawsze miały wspólne tematy. Czas mijał licealistka zdała maturę dostała pracę i miejsce na studiach zaocznych bo rodziców nie było stać żeby mogła sie uczyć dziennie. Przed pierwszym wykładem poznała chłopaka, w sumie przez przypadek ale bardzo przypadli sobie do gustu. Splot skomplikowanych wydarzeń spowodował , że musiała rzucić studia, rodzice jej się wyprowadzili ona została sama z siostrą nie zarabiała milionów , dokładała się do rachunków nie starczyło na studia i pociągało ją nowe życie z mężczyzną , a to wszystko kosztowało. W tym czasie ta druga też kogoś sobie znalazła choć nie wiązała z nim dalszych planów. I tak żyły dzień po dniu dzieląc się ze sobą radościami i smutkami. Pewnego dnia ta studiująca poznała mężczyznę z którym chciała ułożyć sobie życie. Prosty chłopak ale ona go kochała. I od tego czasu zaczęły się dziać dziwne historie . Tak się zdarzyło że sprawy potoczyły się w nieoczekiwanym kierunku przyjaciółki miały zamieszkać razem tak jak zawsze marzyły. Same bez swoich wybranków, przez około 2 lata by sobie odpocząć od rodziny problemów , stworzyć swój własny kąt , być panami swego losu. Plany zostały zaakceptowane przez obie strony. Jednak ta studiująca zaczęła od dłuższego czasu być niepokojona dziwnymi sms dotyczącymi jej osoby i jej wybranka . Jednoznacznie wynikało z nich , że to typ nie dla niej i lepiej żeby go zostawiła. Ona trwała w przekonaniu, że to pomówienia, w końcu nie wyrządził jej nic co by mogło zaszkodzić jego reputacji. Zatem uznano to za zwykłą ludzką zawiść . Jednak sytuacje się ciągle powtarzały a dziewczyna psychicznie była coraz słabsza. Przyjaciółka poradziła jej żeby była ostrożna i najlepiej zgłosiła sprawę na policję . Rozmawiała również z jej wybrankiem na ten temat mówiąc mu że ma się mieć na baczności bo wcale nie jest taki krystaliczny. Zatem chłopak się przejął poszedł zgłosić sprawę przeciwko gnębieniu swojej dziewczyny,,, i jako głównego podejrzanego podał jej najlepszą przyjaciółkę.

środa, października 19, 2011

List

Dostałam zadanie bojowe i zostało mi mało czasu , dobrze , że nie ma za bardzo ruchu jak na razie bo jeszcze się nie wyrobię do popołudnia. Muszę napisać list do R jak się czuję z jego uzależnieniem i co o nim sądzę . I wysłać jeszcze dziś, podobno to taki element terapii , on później przeczyta to na forum i ma się do tego odnieść.

A ja wczoraj poszłam spać o 18 ;) i żadna siła nie mogła mnie z łóżka wyciągnąć. Uwielbiam być sama w domu a z racji ,że mieszkam tylko z 19 lat starszą siostrą to praktycznie ciągle jestem sama , brakuje mi R , ale muszę korzystać póki mogę , 4 listopada wraca. Już się umówiłam z Przyjaciółką na popijawę w pracy od 31 wolne, żyć nie umierać

Tylko z moją babcią coraz gorzej ta kobieta jest dla mnie kimś wyjątkowym , zagadką której do tej pory nie udało mi się rozwiązać. Cała historia z niezwykłością mojej babci zaczęła się jakieś 11 lat temu , wtedy nagle zmarł mój dziadek pamiętam jak babcia opowiadała , że tego dnia widziała jakieś białe obłoki nad dziadka głową i wiedziała , że coś w najbliższych dniach się stanie. Przeczucia ją nie myliły , babcia była na ogrodzie nagle coś ją tknęło spojrzała na niebo zobaczyła trumnę i dwie świece, wtedy już wiedziała , że to chodzi o dziadka . Przerwała pracę pobiegła na podwórko , dziadek siedział na schodach, wyglądał jakby spał... już nie żył. Od tego czasu zaczęłam bacznie przyglądać się babci , wiedziałam ,że leczy ona ludzi ale nigdy nie wiedziałam jak . Dostałam róży czyli czerwonej swędzącej wysypki na całym ciele mama nie poszła ze mną do lekarza poszłam do babci żeby przekonać się na własnej skórze co robi. Miałam 13 lat . Babcia pochyliła się nade mną dotknęła chorego miejsca , szeptała coś dla mnie niedosłyszalnego i tak dłuższą chwilę, dodała tylko żebym nie moczyła chorego miejsca na noc mama ma mi zrobić okład z żytniej mąki i muszę uwierzyć , że mi pomoże to podstawa. Po 2 dniach nie było śladu po chorobie. Wiem dużo osób pomyśli że to wiejskie zabobony , dla jednych tak ale dla innych to nadzieja na normalne życie . Przez te lata babcia wyleczyła każdą osobę , ktora przyszła do niej z jakimś skórnym problemem głównie z różą i z rumieniem oraz leczyła bóle głowy. Moja babcia nie jest jak Rasputin czy Kaszpirowski . Nie leczy z raka czy nie widomych czy jeszcze inne choroby. Nie wiem dlaczego akurat pomaga na skórę , i już pewnie nigdy się nie dowiem,
Wtedy gdy babcia mnie uleczyła powiedziała tylko ,że się nie nadaję do tego żeby przekazała mi ten dar który ona ma , i jak do dzisiaj nikt z osób które poznała się nie nadaję, co bardzo babcie martwiło. Chciała przekazać to co kiedyś sama dostała a teraz serce mi pęka jak tak leży i cierpi... pomogła tylu ludziom , a teraz nikt nie potrafi pomóc jej. Będzie mi brakować tych opowieści o duszach i różnych takich których słuchałam z otwartą paszczą...

poniedziałek, października 17, 2011

Odwiedziny

No i R przyjechał w piątek zatem odebrałam go z umówionego miejsca pognałam na zakupy i do mnie do domu... jak był co tu dużo pisać super był własnie taki jak chciałam . Ale to mnie jeszcze bardziej martwi bo było idealnie , za dobrze      . Zresztą w sobotę szłam do roboty R jechał że mną do siebie nawet mi sniadanie do pracy przyniósł , byliśmy na zakupach spacerze z psem. Wszystko by było ładnie i pięknie gdyby nie jego siostra, kurwa jedna . W niedzielę R chciał zrobić nam przyjemność i przygotować obiad , mama mówi, że nie ma problemu i po śniadaniu wziął się do roboty. Ale szybko się wyrobił zostawił niedokończony sos do spagetti i poszedł poogladać tv ja się w łazience zamknęłam a reszta spała . R zasnął przed tv jego siostra wylazła o 10 oburzona , że nikt jej nie zrobił śniadania , (ma 20 lat) . Dojrzała spagetti , no to mówię , że na obiad za 2 godziny dostanie jak R dokończy , jak jest głodna niech coś tam łyknie z lodówki. No to ona wzięła się za gotowanie makaronu i kończenie sosu , mówię zostaw ale była mądrzejsza stwierdziła , że jak R będzie kończyć to ona nie zje bo jakiś jajec nasypie . Wstała mama R i mówi , czy nie mamy z głowa , że obiad na 10 no to mówię , że jej kochana córka jest taka głodna że już sra pod siebie. Dostała opier.. , że się wtrąca jak zwykle tam gdzie nie ma i po cholere w ogóle z wyra wylazła. Obudził się R zjebał siostrę , że po huj się wpierdala , że on nie będzie jeść itd... i się zrobiła wojna na chacie , ona zaczęła go wyzywać od alkoholików i by niedługo się pobili mało co . R poszedł do siebie trzasnął drzwiami i za żadne skarby nie chciał zejść , minie mu pomyślałam . Poszłam pakować jego rzeczy , w końcu zszedł  pojechaliśmy z jego rodzicami na zakupy bo teraz nie przyjedziemy do niego dopiero za 3 tygodnie go odbierzemy . Nie do końca mi to wszystko pasuje , nie jest święty ale ta suka nie podała mu ręki jak wyciągnął , żeby się pożegnać ...

czwartek, października 13, 2011

No halo

Wczoraj R mi oznajmił , że w piątek wychodzi na przepustkę i mam go odebrać a żeby było mi wygodniej to mam zaledwie 30 km podjechać a nie 50 no prosze jakie błogosławieństwo na mnie spłynęło i weekend mam w dupie.Może zmieni zdanie mam nadzieję ;) , w końcu 4 listopada wychodzi to po cholerę chce wychodzić niech tam siedzi a nie mi grafik rozwala ,,, oo szit .
    Szef wszystkich szefów z kolei pierdoli trzy po trzy pewno przez to , że przejebał przetarg a mówiłam mu żeby o 5 złoty zrobił nizszą cenę... a przegrał o 4 ha ha ha peszek trzeba było się przełamać i posłuchac podwładnej , korona by mu z głowy nie spadła ot co ;)))
A do mnie się wczoraj odezwała moja pierwsza miłość kurde do liceum wtedy chodziłam aaa to były czasy. Mieszka ode mnie jakieś 100 km i przeważnie gadamy przez telefon a jak byliśmy razem to zdarzało się rozmawiać po 8 godzin non stop jak bateria wystarczała ;) On pracuje jako kierowca jest 4 lata starszy i  chce wpaść w przyszłym tygodniu na kawę. Wie oczywiście , że mam faceta nie jesteśmy ze sobą przeszło 3 lata mamy normalny kontakt, ja mam kogoś on tez... i wiemy o sobie wszystko , a nawet więcej ;) czasem się zastanawiam czy to normalne.... można to pod zdradę podciągnąć... eeee chyba nie

poniedziałek, października 10, 2011

po weekendowo

Jak się człowiek zawsze cieszy w piątek ok 14 , że jeszcze chwila i łiikend , dosłownie jak głupi do sera. I ja nie powiem się cieszyłam wolna sobota u siebie w łóżku , spanie do 12 kawa papierosek , internecik... a wieczorkiem flaszka i do bratowej ;) Więc poszłam spać w piątek ok 24. 00 a tu godzina 7.30 telefon mi napierdala patrzę szef dzwoni... o fuck co on chcę !!! Myśle w dupę nie odbieram, przekręciłam się na bok i śpię dalej. Po minucie zaczął stacjonarny dzwonić co z tego że sis odebrała jak powiedziała że jestem i musiałam wstać. A chodziło o to , że szef dzwonił mnie po prostu opierdolić, bo nie mógł znaleść na moim biurku druczku do faktur bo on chciał poziomy a ja mam PIONOWY no kurwa świętokradztwo. I się zaczęło , ze mam syf , że faktury nie poukładane datami , i jeszcze milion innych popieprzonych absurdów. Rozłączyłam się i tyle ale później miałam całą sobotę nerwową, nawet już w myślach się zwalniałam. Niby człowiek ma wszystko w dupie a jednak przeżywa jak mrówka okupacje.
   Miałam jechać do R ale z przyczyn technicznych nie wypaliło. A tu godzina 11 dzwoni ojciec R i mówi , że mam się szykować bo za 2 godziny przyjedzie po mnie i pojedziemy razem ( to znaczy jego siostra i rodzice) jakoś nie uśmiechało mi się to wcale oczywiście ze względu na matkę R , i obawy mnie nie myliły ledwo wsiadłam w samochód się zaczęło. Kamila na kogo głosujesz odpowiedziałam , że na pewno nie na PiS to stwierdziła , że nie wiem co robię i powinnam wysiąść z samochodu ha ha uśmiałam się w duchu ;) ale atmosfera się zagęściła jak pokazałam siostrze R jaka droga do mnie prowadzi a matka stwierdziła po co jej to pokazuje ona jej do mnie w życiu nie puści . Na to ojciec R powiedział do swojej żony , że ma przestać te złośliwości bo już przesadza i się obraziła i do nikogo się nie odezwała. Jak byliśmy u R to nie wyszła z samochodu .
Czy to źle , że nie potrafię się jej przeciwstawić , że nie potrafię jej powiedzieć co myślę , chyba się nawet boję tej kobiety... a raczej jej chorych humorów

środa, października 05, 2011

tesciowa

Wiadomo jak jest za dobrze to zawsze musi się coś spierdolić. Ostatnimi czasy spędzałam czas u R w domu , jego matce zdawało mi się odpowiadał ten układ . Robiłam zakupy i sprzątałam i sprawa kluczowa zajmowałam się naszym psem . A wczoraj ona do mnie mówi, że muszę wyjść bo ona z siostrą R ma wyjście na miasto , to se myślę idz.... pooglądam TV ale byłam w wielkim błędzie !!!!!!! ja też miałam ruszyć dupę i chodzić bezsensownie po mieście bo nie moge zostac sama pod jej nieobecność!!!!!!! mam sobie iść tak po prostu . No ja pierdole żebym była z R miesiąc to się rozumie ale my jesteśmy ze sobą przeszło 3 lata !!! No i jeszcze mimochodem wspomniała , że podobno sasiadki się dopytują czy u nich zamieszkałam. No to wiele nie myśląc zwinęłam swoje rzeczy i poszłam na pksa do domu już mnie tak szybko nie zobaczy. Zawsze ale to zawsze ją tolerowałam w sumie miała swoje humory ale jak każdy , starałam się ją rozumieć. Ale wszystko do czasu , mam dość wysłuchiwania jaki to R jest nieodpowiedzialny i zły bo nie pracuje i  jeszcze pijak . No halo halo to jest jej dziecko ona je wychowała widocznie nieudolnie to robiła... więc teraz powinna płakać a nie mieć jeszcze do mnie pretensje , że nie potrafiłam go zmienić.... Ale przekonałam go do leczenia ona przez cały ten czas nie zrobiła za wiele, praktycznie to tyle że tak zadziałała na psychikę jego byłej , że wyniosła się do siebie a mieli się u nich budować. Dziewczyna była młoda i nie wytrzymała presji teściowej. A ja już zapowiedziałam R żeby mu do głowy nie przyszło mieszkać u niej razem, nie ma takiej opcji , a były takie plany . Na swoim i koniec może i będzie skromniej ale robisz co chcesz i kiedy chcesz
No tylko najgorsze jest to , że R ma się wyprowadzić zaraz po leczeniu tylko gdzie... w ostateczności może do mnie, ale pozostaje kwestia mojej siostry także odpada , chyba że znajdziemy mieszkanie w bloku . Ale jak R ma przestać pić jak na dzień dobry jego mamusia mu taki pocisk funduje? Teraz to już troche za pozno na wychowywanie...

wtorek, września 27, 2011

l-4

no to się bycze minimum do piątku w domu dostałam w pracy taki spazmatyczny kaszel że szef mnie do lekarza wysłał i mamy anginę i buuu jednak choroba ma swoje dobre strony... taaa jak ktoś wkoło Ciebie lata, a ja musze sama sobą się niestety zająć tak że  wlezę do wyra i może tam umrę , chyba , ze w totka dziś wygram to służbę se najmę i nawet masażystę albo dwóch...

o chorobach i tatuażach...

byłam wczoraj u kumpla i sobie strzeliłam tatuaża aż dosłownie sie lepiej poczułam jakbym robiła coś zakazanego ale było warto co prawda trochę bardzo bolało ale pan co go robił skutecznie potrafił rozładować atmosferę he he już na dzień dobry odbił mi wzór i stwierdził dobra to możesz iść. Ale dzwięk tej maszynki jest jeszcze gorszy niż u dentysty...  póki co ukrywam przed światem powstanie tego dzieła...

i na dodatek wstaję rano z takim okropnym bólem gardła że perspektywa 8 godzinnej pracy mnie jak nigdy dobiła. Zresztą nie przepadam za swoją pracą, nie jest zła idzie wytrzymać ale najbardziej lubię jak jestem sama i nikt mi się w nic nie wpierdziela... R na wiadomość o tatuażu stwierdził że jestem nie poważna i moja mama z pewnością stwierdzi że to za jego namową... a tak po prostu mi się zdaje że poprostu mi zazdrości ha haha ha. Nie ma czego bo sam też ma... No dobra wiem napaliłam się, ale zawsze ale to zawsze chciałam mieć tatuaż co do wzoru to nie miałam pojęcia jaki wybrać poszłam za żywioł.

przed momentem dzwoniła do mnie przyjaciółka R do niej wczoraj wypisywał , że ja robię z niego idiotę i nie ma mnie czasem do niego przywozić .... no kurwa bo se tatuaż zrobiłam czy co?

P.S to R to nie na cześć tego idioty co niby z nim jeszcze jestem ;) żeby nie było jakiś spekulacji ;)

środa, września 21, 2011

Mały pies duży problem

Tak mam psa. Nie był on absolutnie planowany i teraz jest z nim problem i to wielki. R jakieś 2 miesiące temu chcial mi zrobić przyjemność i przyniósł jamniczka o którym już chyba pisałam. R poszedł na leczenie a ja zostałam z Nori sama u niego w domu. I tu zaczyna się problem oni już mają psa a jego matka naszego zupełnie nie toleruje mam się go pozbyć i już, ale żeby mi nie przyszło wyrzucać go do lasu albo po prostu oddać, miałam go zawiesć do mojego taty. Ale tato ma już jednego sporego psa i nie potrzebuje następnego, tym bardziej , że ona jest nauczona spać w łóżku i w ogóle cały czas z kimś przebywać. Także się nie zgodził, w gre wchodziła moja siostra ale podobno jej partner nie szanuje zwierząt także i ta opcja odpada. Znalazłam też pana po 50 , który chętnie by ją zabrał ale.... mama R stwierdziła że to obcy. Co ja mam zrobić R nie chcę żeby pies został wydany bo wpada w szał i chcę się wypisywać, z kolei jego matka nie chce by był w domu ale nie chce żebym obcym go oddała. I codziennie wysłuchuję że pies się zsikał coś pogryzł itd... no kurde to jest mały pies wyrośnie z tego ma dopiero 4 miesiące,,, a więc dziś zostawilam ją na podwórku zobaczymy co będzie jak wrócę.

wtorek, września 20, 2011

nie do wiary

Nie jestem aż taka chamska żeby będąc z kimś 3 lata nie złożyć mu życzeń urodzinowych a że mnie sumienie trochę ruszyło kupiłam prezent wsiadłam w auto i pojechałam na odwyk do R. W dupie mam że może nie powinnam , ze ma być tam sam... Bylam ciekawa co zrobi jak się zachowa i co? i totalny szok.
Nie ten człowiek , miły uprzejmy opiekuńczy i zdeterminowany do wyzdrowienia... Tak wiem że to mogą być złudne odczucia. Ale naprawdę niesamowicie jest poczuć znów normalność w związku bez oskarżeń problemu i alkoholu... Jednak walka o trzeźwość trwa całe życie

środa, września 14, 2011

a wczoraj mi napisał , że poznał młodą lekomankę i nawet go do stolika zaprosiła, no kurwa nie wiem co miał na celu żebym mu list gratulacyjny wysłała czy jak

wtorek, września 13, 2011

PARANOJA

wczoraj R zadzwonił do matki i oznajmił że telefon mu się popsuł, ona stwierdziła że może mu zatem użyczyć swoją komórkę, na to ten idiota wpadł w szał i stwierdził że mamy się złożyć i mu kupić nową i to nie byle jaką tylko najlepiej Nokie muzyczną z dobrą przeglądarką kurrrwa dobrze że sobie tabletu nie zażyczył , a co to kurwa leczenie czy koncert życzeń aaa i jak prośba NIE zostanie spełniona to się po prostu wypisze bo detoks mu się skończył i od dziś jest na terapii. Zapomniałam dodać , że łóżko też mu nie odpowiada... bo jest jak fotel zapadnięte. Matka R dostaje jakiś konwulsyjnych drgawek jak słyszy że się wypisuje a on to wszystko ma głęboko w dupie!!! Palant  a lekarz stwierdził , że w szpitalu to przykładny pacjent nie może się do niego doczepić i zaleca żeby z nim rozmawiać spokojnie. Z tym hujem nie idzie spokojnie rozmawiać manipulant popierdolony

poniedziałek, września 12, 2011

...

w moim życiu kurde nic ciekawego ostatnio się nie dzieję, praca dom szpital raz w tygodniu i tak w kółko. Zaczynam szukać jakiejś rozrywki, zdaję mi się , że jak R wróci z leczenia to ja już nie będę nic do niego czuć pierwsze symptomy już się pojawiają. Wcale aż tak za nim nie tęsknie a i mi się zdaje że mnie ciągle olewa i odzywa się bliżej weekendu z listą zakupów. No kurwa jasna pierdolony egoista jeden. irytuje mnie . Nie będę się odzywać może sam zapomni nawet nie pojadę do niego w urodziny chamskie wiem... ale już postanowiłam , że się leczy ok ale to nie znaczy że jest nietykalny. Nic więcej do powiedzenia w tej sprawie nie mam jestem wolna...

wtorek, września 06, 2011

I nic

no nie mogę sobie znaleść miejsca mam full wolnego czasu i dupa. Nie wiem jak go zagospodarować, kiedyś to mi czasu brakowało dosłownie na wszystko doba mogła by trwać 48 godzin. Posprzątałam cały dom łącznie z myciem okien i co dalej ? nie potrafię żyć praca dom i tak w kółko... Mieszkam z R a raczej z jego mamą pod jego nieobecność, jakoś nie miałam ochoty wracać do domu... Wiadomo jak siostra by mnie przyjęła.

sobota, września 03, 2011

czekam

od wczoraj R jest na detoksie pózniej zajmą się jego psychiką ulga że się zdecydował,,, najbardziej dokucza mu jedzenie ;) dobrze, że nie ma jakiś chorych myśli jak na razie, chcę go odwiedzić mam do niego 50 km... to w końcu nie tak daleko, ale najpierw niech pobędzie sam ze sobą. Mam nadzieję , że damy radę ,że się zmieni

piątek, września 02, 2011

Nerwy

R dzisiaj jedzie do ośrodka odwykowego wczoraj zakupiliśmy potrzebne rzeczy, ale najważniejsze, że dobrowolnie się tam udaje terapia potrwa 8 tygodni. Może w końcu coś zrozumiał bo jakiś czas temu nie chciał w ogóle słyszeć o leczeniu twierdził, że problem go nie dotyczy  czyli standardowe podejście. Nie mogę jechać z nim bo jestem w pracy ale mam jakieś złe przeczucie, teraz szedł sam na miasto bo zapomnieliśmy kilku rzeczy... a ja siedzę jak kurwa na szpilkach, wszyscy odpoczną jak go nie będzie

środa, sierpnia 31, 2011

kłopoty

a wszystko było już na dobrej drodze mieliśmy imprezowy weekend ale wszystko grało i pasowało nawet ojciec R był zdziwiony że jak chcę to potrafi sie normalnie zachowywać. Po pracy w poniedziałek poszłam odebrać swoje rzeczy R siedział w garażu z sąsiadem i już popijał piwko ale wtedy wyglądał w miarę normalnie poszłam do domu zjeść obiad. Po jakimś czasie jego mama zorientowała się że piją i poszla ich przepędzić to R przyszedł do domu z flaszką piwa pod ręką oznajmił że obiadu jeść nie ma zamiaru i zaczął się ze mną wdawać w dyskusje jaka to jestem gruba i mam wypierdalać z jego życia bo powiedziałam jego mamie że wisi sąsiadowi 2 tys no co kurwa prawdę powiedziałam. Chwyciłam za torebkę i chciałam wyjść zeszłam nawet na dół ale zatrzymał mnie, podobno chciał o czymś ze mną porozmawiać. Wróciłam nie wiem czy dobrze czy źle, w każdym razie musiałam iść poszukać psa a tak naprawdę chciałam pomyśleć. I ktoś czuwał nade mną że do domu wróciłam...
W drzwiach zderzyłam się z R leciał jak szalony do kórnika. Mamę R spotkałam bladą na schodach, coś nie tak powiedziała mi tylko i rzuciłam się za R... nie zdążyłam zabarykadował się na dobre. Miałyśmy najgorsze przeczucia i słusznie... Zadzwoniłam na policje i pogotowie, policja była pierwsza musieli wybić okno i wchodzić przez strych. W tym momencie nie myślałam nie czułam kompletnie nic nie mogłam się nawet ruszyć z miejsca jak otwarli te drzwi i zobaczyłam wisielczą pętle jak zwisa z góry pomyślałam tylko to koniec.
To był dopiero początek R całe szczęście siedział sobie na krzesełku kompletnie pijany myślałam że go zajebie. Policja wzięła go na komisariat na wytrzeźwiałkę wczoraj odebrałyśmy go ze szpitala ma jechać na leczenie ale kurwa jestem pewna że nie pojedzie. Głupi osioł. Załamanie psychiczne psss pewno od nic nie robienia
 nie wiem jak mu pomóc
nie wiem jak pomóc sobie




nie wierzę

Chciał popełnić samobójstwo... po pijanemu żyje , czeka go leczenie

poniedziałek, sierpnia 29, 2011

a to se grafikę zmieniłam a co będę sobie żałować zmiany na lepsze i w życiu i tutaj mam nadzieję, w pracy lipa...

środa, sierpnia 24, 2011

środa

no to się nie wyspałam, nocuje w dalszym ciągu u brata tak dobrze mi się tam śpi, że nie mogę wstać he he. W pracy muszę dziś porządki zrobić jak mi się nie chcę nie wiem jak ja do 15 dam radę masakra. Jak się z samymi facetami pracuje to i sprzątanie jest bez sensu zaraz wszystko wygląda tak samo a nawet gorzej. O Chryste ja tu pracuje jako sekretarka a nie sprzątaczka. A tak na poważnie to myślę żeby zmienić pracę siedzę tu już 4 lata ale żadnych perspektyw na poprawę nie ma muszę sprzątać robić zaopatrzenie w środki czystości itp itd. Irytuje mnie ta praca naprawdę. Jednak muszę się sama utrzymać wiec pracować muszę , dodam że R nie pracuje i do pracy się nie pali

wtorek, sierpnia 23, 2011

psy koty i inne

 aaaa byłam wczoraj na pikniku z R nawet się chłopak postarał kurczak z rożna parówki pomidorki nawet jajka na twardo, kocyk i sru do lasu. No fajnie było ale czegoś mi brakowało, nie wiem seksu? rozmowy może bo coś cichy był. w ogóle to odkąd sypiamy osobno to jakoś się wszystko popierniczyło.

Zaraz wracam z pracy do domu wczoraj nocowalam u brata nie miałam najmniejszej ochoty oglądać mojej popierniczonej siostrzyczki. No żesz kurwa miec własny dom a czuć się w nim obco paranoja. Zero prywatności to mało powiedziane.Ona musi mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą, kiedyś jak robiła nam z rana nalot do pokoju to R nie wytrzymał i jej palnął że ciekawe po co skoro świt do nas przychodzi popatrzeć jak się bzykamy żeby nie zapomieć jak to się robi czy po co do cholery. Na jakiś czas poskutkowało ale teraz ma nową manie- pranie... Wszystko to co jej w te zakazane łapy wleci przepuszcza przez pralkę ostatnio nawet bluzkę z metką mi wyprała ale mówię do niej nie ruszaj moich rzeczy no kurwa nie dochodzi.
Ona nie była zawsze sama jakiś czas temu miała faceta była z nim chyba z 7 lat dobrze nie pamiętam. Wyprowadzili się nawet na swoje ślubu jeszcze nie było ale moja siostra świata poza pracą w piekarni nie widziała i nie chciała mieć na razie dzieci a miała wtedy 35 lat no to jej facet zmajstrował dziecko innej i po ptokach. Mama to zrobiła z niej nietykalną biedna nieszczęsliwa na paluszkach wkoło niej. A ja tam zawsze byłam zdania że facet nerwowo przy niej się wykończył i tyle. I co wyrosło 42 letnia stara panna która nie umie o nic poprosić wszystko siłą i krzykiem a ja najmłodsza w domu sie kurwa nie dam nie będzie mnie wychowywać bo jestem 19 lat młodsza a mam więcej oleju w głowie niż ona , jest to moja siostra ale nie znoszę jej nic nie potrafi załatwić kurwa nic... a przepisy każdemu robi



poniedziałek, sierpnia 22, 2011

od nowa

nie było łatwo w ostatnim czasie ja byłam u siebie R u siebie, wczoraj zabrał mnie nad jezioro jak gdyby nigdy nic zero wyjasnien, stwierdził tylko że to ja mu ciągle dupe truję i robię wielkie problemy szukam dziury w całym. A faceci po prostu nie umieją się do błędu przyznać, jak na niego naskakiwałam to się urażony nie odzywał a jak ja umilkłam to od razu się pojawił. Stwierdził że musimy zacząć od początku nie wiem czy chcę ale go kocham.

A teściowa się na mnie obraziła nie wiadomo znów o co chyba o to że żyje, i tym sposobem nie mogę u R nocować ona nas traktuję jak parę malolatów co zbroją dziecko psss , a u mnie też nie ma szans na nocleg bo moja starsza 19 lat siostra zabroniła wstępu do domu R gdyż posiadamy psa rasy jamnik.

Na temat mojej siostry to szkoda się w ogóle się wypowiadać rodzice 3 lata temu wyprowadzili się dostali w spadku dom po babci ja postanowiłam pozostać w rodzinnym domu myślałam że bez kontroli będzie lepiej. Nie myliłam się i to jak bardzo. Siostra to istny kapo wypije piwo źle, wrócę późno nie podoba się. Robi nalot na mój pokój o 8 w niedzielę otwiera rolety i wypad z wyra bo to jej dom. I najgorsze że nawet argumenty moich starszych na wiele się nie zdają, Pieprzona stara panna


wtorek, sierpnia 16, 2011

Cały tydzień spędziłam u siebie w domu a R został odstawiony miałam nadzieję że nauczy go to rozumu jednak w jego przypadku takie działania są krótkotrwałe. A więc tak siedziałam i myślałam i nawet nie tęskniłam tak mocno jak zdawało mi się , że tęsknić będę. Poryczałam trochę do poduszki i jakoś dałam radę.Nawet miałam już plany na weekend bez niego ale jak zwykle okazało się inaczej. Siostra kupiła mi zajebiste buty na takim naszym miejskim ryneczku i niestety jeden numer 39 a drugi 40 psss ta to też chyba ślepa jest. Nie mogłam ich wymienić bo byłam w sobotę w pracy więc R zaproponował, że jego mama mi wymieni. No nie byłam przekonana do pomysłu bo u mnie to tak sie dzieje, że jak R ma fochy w domu to odbija się to i na mojej osobie  a narzekania na R to mam dosyć bo sama wiem ,że ma ciężki charakter. Ale ojciec R jak zwykle stwierdził , że żaden problem no i w ostateczności musiałam po pracy te buty odebrać.
Weszłam do domu R jak zwykle po takich akcjach naburmuszony nikt się nie odzywa... Aha Foch trwa ale mama jakoś złapała temat i poszło bez problemów. Po kilku godzinach ignorowania mnie przez R nie wytrzymałam poszłam mu wygarnąć i co mi powiedział!!! że nie ma czasu musi gdzieś jechać. No se myśle jedz jedz a tu mi koleżanka pisze, że R siedzi sobie z nią i jej chłopakiem w parku i piwko popija. No wziełam Psa pod pachę i idę znalazłam go i opiedniczam na czym świat stoi i w dupie mam że znajomi... nie wstydzi się pić to niech nie wstydzi się krytyki. No i z tej złości zostałam w tym parku i też się napiłam ;) i nawet na wekend zostałam, bo w moim rodzinnym domu nie idzie wytrzymać... nie przez rodziców oni mieszkają gdzieś indziej, siostra jest nie do życia...

wtorek, sierpnia 09, 2011

dupa

cały dzień na niego czekałam jak głupia... wrócił o 22 pijany dostał w twarz i się obraził że jak mogę wogóle o coś pytać jeszcze moja popieprzona siostra wyleciała z pretensjami, że niedługo to o pierwszej w nocy przyjdzie no ku... co robić zostawić go... ? to jest toksyczne życie ale ja nie umiem inaczej żyć

piątek, lipca 29, 2011

No i wczoraj znów się pokłóciliśmy R stwierdził że nic nie potrafie załatwić już mu kiedyś powiedziałam ,że nie będę się w jego sprawy mieszać no ale nie dociera. Byłam wczoraj u mojej przyjaciółki chociaż ktoś mnie rozumie i jest jakieś światełko w tunelu...
Znów czeka mnie najprawdopodobniej samotny weekend w sumie z własnego wyboru, ale wolę to niż słuchać wiecznych wyrzutów R. Czy to realne , że on kiedyś się zmieni?
czasem odnoszę wrażenie , że on ze mną jest bo po prostu mu tak wygodnie...

czwartek, lipca 28, 2011

Burza

Po burzy zawsze wychodzi słońce... Ale nie w moim przypadku . U mnie zaczynają się wyrzuty on pije a ja jestem za gruba... on nie robi z tym nic a ja mam być na każde jego zawołanie zawsze perfekcyjna. Co to do cholery tresura czy co ja nie podporządkuję za nic się nie dam. Kocham go ale nie potrafię dłużej żyć w tym toksycznym związku

wtorek, lipca 12, 2011

Spalona

W sobotę zostałam u R byliśmy na zakupach pomagałam mu wybrać kolor farby ażeby mógł sobie motor pomalować. Wracamy do domu a on zabił mnie tekstem że mam ryjek różowy jak świnka i że on będzie motor naprawiać a ja mam się opalać, to wbiłam się w kostium i zaległam na ogrodzie słońce niemiłosiernie paliło. Więc R postanowił mnie schłodzić a że pod ręką miał wąż to mnie schłodził zimną wodą co bym się szybciej opaliła. pssss to mnie dopiero załatwił. Po przeżyciu szoku termicznego leżałam tak jak skwareczka na słoneczku nic nie zapowiadało katastrofy. Kilka razy zostałam schłodzona i tak siedziałam od 11 do 15.... 
Pózniej zrobiłam sobie przerwę a R zaciągnął mnie do malowania jakiś dupereli w motorze no to siedziałam na tym słoneczku. Wieczorem walłam browca i zaczęła się agonia ;)
Po zachodzie słońca moje oblicze przybrało niemiłosiernie czerwony kolor jak mnie mama R zobaczyła to się przeraziła mówi żebym okłady z maślanki robiła kurcze ciała tknąć się nie dało a jak piekło.... Z maślanki momentalnie się ser zrobił... 
o nocy nie wspomnę.... R się na amory zebrało a ha ha byście to widzieli zabierał się do mnie jak do jeża masakra. jak już znaleźliśmy sposób i było po R standardowo zasnął a ja miałam problem...
Zeszłam na dół było co prawda koło pierwszej ale mama R o tej porze nie śpi i oglądałyśmy TV do 3 i tak całą noc nie spałam,,,, 

My

To był poniedziałek jak napisał mi , że kategorycznie musimy się spotkać wpadłam w panikę. Byłam w pracy więc nie mogłam się należycie przygotować, wiecie ciuchy makijaż i te bzdety. Ale postawił mnie przed faktem dokonanym nawet wcześniej z pracy się zwolniłam, On mieszkał w mieście w, którym ja pracowałam. Spotkaliśmy się koło przystanku pks przyszedł odszczelony jak szczur na otwarcie kanału, a ja taka niepozorna. Jak go zobaczyłam to chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie nie dlatego , że był brzydki... wręcz przeciwnie stwierdziłam ,że w życiu mu się nie spodobam. Podszedł z czerwoną różą do mnie ucałował w rękę przedstawił się i zaprosił na obiad... 
Wtedy byłam wniebowzięta... miałam jechać do domu autobusem ale ciągle nie mogłam się zebrać do wyjścia. Poszliśmy do knajpki jedno piwo, drugie nie wzbudziło to żadnych moich podejrzeń tym bardziej , że ja też piłam wtedy nie wiedziałam że R ma z tym poważny problem. Pocałowaliśmy się pierwszy raz...
Powiedział że takiej kobiety szukał takiej normalnej a nie pustego plastiku, takich ze swoim wyglądem mógł mieć na pęczki a wybrał mnie. I tak zostaliśmy parą... 
Odprowadził mnie na przystanek pocałował i poszedł do domu... 

piątek, lipca 08, 2011

On

28 wrzesień 2008 widzieliśmy się pierwszy raz i tak się zaczęło póki co trwa nadal.

Poznaliśmy się chyba w sierpniu przez scan dla mniej wtajemniczonych coś jakby portal randkowy w telefonie komórkowym.. Nie był pierwszym z którym pisałam... Ale zawsze trafiały mi się jakieś buraki co tylko o seksie myślały co ambitniejsi chcieli żebym im zrobiła dobrze , żal ściska. Powiedziałam sobie, że to NAPRAWDĘ OSTATNI RAZ i kończę z tym szambem. I tak poznałam R dobrze zbudowany zielonooki brunecik. Tak przynajmniej napisał wymiana zdjęć nie była możliwa ze względów technicznych. Może i dobrze nie zraził się do mnie bo nie widział jak wyglądam a mam sporo kompleksów a dokładniej 20 kg ;) Owszem miałam znajomych ale tego jedynego jakoś nie.... Pomyślałam aaa spróbuję
Już na początku podciął mi skrzydła jak oznajmił że ma córke jednak kontaktów z jego byłą kobietą nie utrzymuje z dzieckiem też nie (o tym później) w sumie chciałam zrezygnować ale coś mnie ciągło do tego faceta... Może właśnie to coś
Pisaliśmy ze sobą dzień w dzień nalegał na spotkanie ja to ciągle odwlekałam bałam się po prostu że mu się nie spodobam. Poznawaliśmy się coraz lepiej dla mnie był idealny czuły romantyczny ale również zaborczy...
No i stało się coś... masakra jednym słowem
R trafił do szpitala dla nerwowo chorych zrobił rozrube w domu i miał myśli samobójcze o F**** to za łagodne określenie. Co prawda wiedziałam że ma problemy jak odszedł od byłej ale nie miałam pojęcia że ku...rdesz TAKIE. co robić w głowie miałam pustkę chciałam uciec jak najdalej zapomnieć o nim zerwać znajomość w sumie po co mi ktoś z problemami. Jednak on dalej pisał przepraszał, był zagubiony wtedy zdecydowałam że nie zerwę kontaktu przecież jest w szpitalu.... Wtedy pierwszy raz rozmawialiśmy chyba z 2 godziny,,,, nie zapomnę tego do końca życia taki spokojny miły głos... taki męski w życiu nie powiedziałabym że zdolny by był do czegoś takiego a jednak.
Postanowiłam że mu pomogę napisałam do niego do szpitala list ze swoim zdjęciem następnego dnia ubłagał lekarzy i wyszedł żeby się ze mną spotkać

na początek

Hej hej
życie jest kurde problematyczne ale nie dam się... Z waszą pomocą mam nadzieję że mi się uda, już dawno chciałam zacząć ale jakoś się nie składało
No to w końcu się złożyło ;)
Od czego zacząć Może opowiem wam historię pewnej znajomości