środa, października 05, 2011

tesciowa

Wiadomo jak jest za dobrze to zawsze musi się coś spierdolić. Ostatnimi czasy spędzałam czas u R w domu , jego matce zdawało mi się odpowiadał ten układ . Robiłam zakupy i sprzątałam i sprawa kluczowa zajmowałam się naszym psem . A wczoraj ona do mnie mówi, że muszę wyjść bo ona z siostrą R ma wyjście na miasto , to se myślę idz.... pooglądam TV ale byłam w wielkim błędzie !!!!!!! ja też miałam ruszyć dupę i chodzić bezsensownie po mieście bo nie moge zostac sama pod jej nieobecność!!!!!!! mam sobie iść tak po prostu . No ja pierdole żebym była z R miesiąc to się rozumie ale my jesteśmy ze sobą przeszło 3 lata !!! No i jeszcze mimochodem wspomniała , że podobno sasiadki się dopytują czy u nich zamieszkałam. No to wiele nie myśląc zwinęłam swoje rzeczy i poszłam na pksa do domu już mnie tak szybko nie zobaczy. Zawsze ale to zawsze ją tolerowałam w sumie miała swoje humory ale jak każdy , starałam się ją rozumieć. Ale wszystko do czasu , mam dość wysłuchiwania jaki to R jest nieodpowiedzialny i zły bo nie pracuje i  jeszcze pijak . No halo halo to jest jej dziecko ona je wychowała widocznie nieudolnie to robiła... więc teraz powinna płakać a nie mieć jeszcze do mnie pretensje , że nie potrafiłam go zmienić.... Ale przekonałam go do leczenia ona przez cały ten czas nie zrobiła za wiele, praktycznie to tyle że tak zadziałała na psychikę jego byłej , że wyniosła się do siebie a mieli się u nich budować. Dziewczyna była młoda i nie wytrzymała presji teściowej. A ja już zapowiedziałam R żeby mu do głowy nie przyszło mieszkać u niej razem, nie ma takiej opcji , a były takie plany . Na swoim i koniec może i będzie skromniej ale robisz co chcesz i kiedy chcesz
No tylko najgorsze jest to , że R ma się wyprowadzić zaraz po leczeniu tylko gdzie... w ostateczności może do mnie, ale pozostaje kwestia mojej siostry także odpada , chyba że znajdziemy mieszkanie w bloku . Ale jak R ma przestać pić jak na dzień dobry jego mamusia mu taki pocisk funduje? Teraz to już troche za pozno na wychowywanie...

Brak komentarzy: