poniedziałek, listopada 28, 2011

Poniedziałek

Tak zgadza się mamy poniedziałek , tak siedziałam cały weekend sama w domu. Złośliwość rzeczy martwych , koleżance samochód padł także wycieczka nie doszła do skutku.
Sobota godz. 8.00 moja rodzicielka stwierdziła że za długo śpię zatem gdy nie odbierałam komórki napierniczała na stacjonarny i się pyta czy w pracy jestem (jakbym była to bym raczej odebrała) , zwlekłam się z łózka poszłam do sklepu po śniadanie wróciłam zjadłam wypiłam kawę i ogarnęła mnie taka mega depresja. Nie wiedziałam co mam z sobą począć przeważnie to robię dobrą minę do złej gry i lecę potruć trochę bratowej. Ale z nią to ostatnio nie mam dobrych stosunków , jest chyba zazdrosna że skończyłam prawie remont u starszych w mieszkaniu remont mojej połowy domu w sumie na razie pokój ale jak nazbieram funduszy to może i więcej. No halo chyba mam prawo i nie mam zamiaru patrzeć na jej obrażone oblicze, do wszystkiego sama doszłam bo mi się chciało, a teraz no już mi się nie chcę. Wiem że to chwilowe ale nie nawidzę takiego stanu rzeczy.
Już się zaczynają pytania gdzie R się podział bo dawno go widać nie było , to ludzkie gadanie . Kiedyś gdzieś wyjadę powiem starszym że nie mają się martwic i zniknę może na stałe może na jakiś czas. Czego boje się w życiu... Paradoksalnie chyba zmian

Brak komentarzy: