środa, listopada 02, 2011

o korbolach i wszystkich świętych

Pobawiłam się w halloween i se dynie wydłubałam po raz pierwszy w życiu , chciałam żeby super wyszło to mi zajęło może z godzinkę. Postawiłam sobie potem na oknie i cieszyło moje oko od niedzieli w poniedziałek poszłam jeszcze po 2 następne korbole (tak się u mnie mówi) i cała rodzinka w komplecie. 
A wczoraj to mnie moja starsza ostro zdenerwowała . Wiadomo wszystkich świętych , tylko że ja nie miałam czym jechać na cmentarz 5 km auto kaput zatem siedziałam z R w domu robiąc kurę z rożna i oglądając Anastazję. A tu wieczorem starsza dzwoni i pyta co ja robię tak ważnego że nie przyjechałam na mszę... że jak to wyglądało , że wszyscy byli i sru takie tam. Dobrze wiesz mówię do niej, że nie miałam czym jechać . , w dzisiejszych czasach to nie żaden problem , usłyszałam . Potem puściłam jej wiązankę że mnie na taksówkę nie stać a mój brat jak mam mnie gdzieś podrzucić to jest droższy niż taksa. Rzuciła mi słuchawka. Podejrzewam że kochana cioteczka coś jej musiała nagadać , że mnie nie ma , chyba dawno nie słyszała swojego krzyku kobieta... he he he.
A ja w poniedziałek umówiłam się z psiapsióła na moczenie mordy ;) R miał zostać u siebie , więc po prostu wróciłam do dom i poszłam od razu do niej . Asnajebałam ;) w sumie to powrotu do domu nie pamiętam a mam jakieś z 1600 m spory dystans he he jak na kogoś pijanego. Wchodzę na podwórko a tu R siedzi na schodach... podobno otworzyłam mu drzwi poszłam się wyrzygać i poszłam spać ;) Tak mi przynajmniej powiedział, a przyjechał wieczorem bo następnego dnia nie miał by po prostu czym jechać , dzwonił ale miałam wyłączony telefon a nie mówiłam gdzie idę ;) ale miałam z niego ubaw na drugi dzień a on się obraził że jestem nieodpowiedzialna. Ja się tam winna nie czuję ;p

Brak komentarzy: