czwartek, grudnia 15, 2011

Po prostu sobie nie radzę z tym wszystkim . A było już tak dobrze zajęłam się przeprowadzką nie myślałam aż do wczoraj . Uświadomiłam sobie , że moja mama nie wie jeszcze nic o R, ja nie wspominałam a ona myśli , że jest wszystko w porządku i że będzie u nas na święta po prostu nie umiem jej powiedzieć całej prawdy . Wstydzę się zresztą ona i tak nie wiedziała jaki jest  , dla niej był normalny miły i sympatyczny. 
Miała gdzieś jego numer w telefonie i wczoraj do niego zadzwoniła. Ja mam z nim kontakt owszem ale raczej chłodny wiadomo że mu się na szyję nie rzucę , ale z jego zachowania wynika że chciałby to naprawić a mnie serce krwawi , krwawiło do dziś. Pies nasz wspólny zachorował , miał być mój ale dopiero jak już na dobre się przeprowadzę. R dzwonił do mnie się skonsultować co robimy z psem ma najprawdopodobniej zapalenie ucha i trzeba do weterynarza, no to powiedziałam , że jestem bez grosza , nie kłamałam . Po remoncie jestem kompletnie spłukana. Nie miałam nawet tych żałosnych 40 zł na wizytę u weterynarza ale przekonałam szefa żeby dziś dał mi już wypłatę z R się umówiłam, żeby przyszedł do mnie to mu dam i niech idzie do tego weterynarza. Ale... no to byłoby za piękne jak by wreszcie zrobił coś jak należy. Zadzwonił dziś do mnie rano i zaczyna o jakiś maściach opowiadać i cuda wianki , nie mogłam gadać więc mówię przyjdź po te 4 dychy i pasuje, a on że nie 4 tylko już 7 bo coś tam coś tam większe opakowanie czy coś no to mnie dopadł wkurw, że nie dość ,że płacę za całość to jeszcze stawka ciągle rośnie , nie wiem czy za zwłokę czy chce więcej piwa wychlać bo nie ufam mu . Powiedziałam że sama to po robocie załatwię zmuszę się do pójścia tam i się rozłączyłam. Po 10 minutach dzwoni , że sobie nie życzy żebym dzwoniła i żeby moja matka dzwoniła jak skąpie na psa itd itp.... no ja nie mogę... rozłączyłam się co innego miałam zrobić już nie chcę mi się z nim kłócić bo to i tak do niczego nie prowadziło nigdy moje racje się nie liczyły

Zostaje starcie z moją mamą chyba po prostu jej powiem, że było i się skończyło jak wszystko w życiu bez żadnych tłumaczeń , nie muszę się przecież tłumaczyć nikomu 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

70 zeta?
Ależ "mamrot" podrożał....

Amelia pisze...

przed świętami wszystko idzie do góry